Pochodzenia i lokalne tradycje karnawału w Polsce to wbrew pozorom temat, o którym nie słyszymy zbyt często. Tymczasem kryje on sobie wiele zaskakujących tajemnic. Dowiedz się, skąd pochodzi nazwa “karnawał” i poznaj niezwykłe karnawałowe zwyczaje w różnych zakątkach Polski.
Skąd pochodzi nazwa karnawał?
Zdaniem niektórych etymologów słowo „karnawał” pochodzi od łacińskiego „carnavale”, którego człony „caro” (mięso) i „vale” (bywaj) oznaczają dosłownie pożegnanie mięsa, a w przenośni – wszelkiego rodzaju uczt, zabaw, hulanek oraz nieuchronne zbliżanie się wielkiego postu. Inni badacze źródłosłów karnawału odnajdują w łacińskiej nazwie łodzi na kołach, na której Dionizos przemierzał ulice Rzymu. Łódź owa nazywała się „carrus navalis”.
Większości z nas słowo „karnawał” kojarzy się z najsłynniejszą paradą w Rio. Feeria barw, przepych strojów, wymyślne platformy, nad którymi szkoły samby pracują często przez cały rok, pulsujące rytmy – karnawał w Rio jest zjawiskiem wyjątkowym. Wiemy dokładnie, jak wygląda brazylijska wersja karnawału, na czym polega karnawał w Wenecji czy na Wyspach Kanaryjskich. A Polskie obyczaje związane z tym okresem? Cóż, wiemy o nich niewiele. A szkoda.
Tradycje karnawału w Polsce
W dawnej Polsce tuż po świętach Bożego Narodzenia rozpoczynał się okres hucznych balów, maskarad i kuligów. Szczególną popularnością cieszyły się kuligi. Jak się okazuje – nie bez przyczyny. Całe rodziny zbierały się na kulig, którego metą bywały najczęściej domostwa sąsiadów. Tam zaś urządzano przyjęcia, bale i zabawy. Następnie towarzystwo organizowało kolejny kulig, który kończył się w majątku innego sąsiada. Nic więc dziwnego, że niektórzy szlachcice wyprowadzali się ze swoich domostw na czas zapustów, by „mili goście” nie mieli okazji spustoszyć ich spiżarni.
Oczywiście staropolski karnawał nie mógł się obyć bez tradycyjnych kolędników. Przebierańców przyjmowano chętnie i obdzielano datkami, ponieważ wierzono, że ich odwiedziny zwiastują zdrowie i powodzenie w najbliższym roku. Kulminacją karnawału były trzy dni zwane mięsopustem, z których ostatni – wtorek – był zarazem ostatnim dniem przed wielkim postem. Dlatego właśnie w tym okresie naprawdę popuszczano pasa, oddawano się obżarstwu, by najeść się i napić niejako na zapas, przed postem. Najweselszym dniem ostatniego tygodnia karnawału był tłusty czwartek i tradycja pieczenia pączków i faworków.
Karnawał w Krakowie, Wielkopolsce i na Pomorzu, czyli tradycje lokalne
Wiele regionów miało swoje własne święta, np. w Wielkopolsce był to podkoziołek (dziś tak się tu nazywa ostatki). W karczmach gromadziła się wówczas młodzież, która zbierała datki (tzw. podkoziołek) dla grajka. Za zebrane pieniądze muzykant mógł „odsprzedać” którąś dziewczynę zainteresowanemu nią kawalerowi. W Krakowie tłusty czwartek nazywano „comber” – podobno z okazji śmierci okrutnego burmistrza o nazwisku Comber kobiety upiekły smakołyki, którymi częstowały krakowian. Na pamiątkę tego wydarzenia krakowskie przekupki organizowały huczną zabawę na Rynku Głównym. Na Pomorzu kobiety wykonywały lenny taniec (jedna z gospodyń miała do paska spódnicy przyczepione pasmo lnu i musiała w tańcu podskakiwać jak najwyżej, by przyszłoroczny len urósł tak samo wysoko).
Polski starodawny karnawał kończył się w środę popielcową. Kończył się, jeżeli biesiadnicy zdołali oderwać się od ucztowania. Czasami zapominali bowiem o Popielcu, a księża z ambon musieli nawoływać do zaprzestania biesiad. Były to już jednak zazwyczaj ostatnie potyczki karnawału z postem.
Napisano na podstawie: A. Zadrożyńska „Światy, zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce”, Wydawnictwo książkowe Twój Styl, Warszawa 2000
Dodaj komentarz